wtorek, 5 lipca 2016

Lot/ Orientation

Ale to już dawno temu było :O

13 czerwca o 12 miałam lot z Warszawy do Nowego Jorku. Całe szczęście był to lot bezpośredni naszymi polskimi liniami. 9h minęło mi bardzo szybko, bo siedziałam koło dziewczyny z Polski mieszkającej od 4 lat w NYC ze swoją rodziną. Miałam miejsce przy oknie na samym końcu więc widoki były piękne. Haha fascynacja był dosłownie wszystkim, ponieważ był to pierwszy lot w moim życiu (taki skok na głęboką wodę od razu). Leciałam razem z 4 innymi Polkami (mega ekipa :D). O 15.30 byłyśmy na miejscu ale zanim przeszłyśmy przez bramki była prawie 16.30. Później czekanie ana inne Au pair i do hotelu dotarłyśmy ok. 20. Hotel jest na prawdę piękny i duży, a jedzenie bardzo smaczne! Przywitała nas świetna pani i wszystko wytłumaczyła.








We wtorek pobudka o 6.30 jednak ja obudziłam się ok. 3 i rozmawiałam ze swoją rodziną. Póżniej pyszne ale bardzo słodkie śniadanie i wykłady. Byłam w różowej grupie, gdzie wykłady prowadziła Sandee. Uwielbiam ją i dzięki niej jakoś szybko czas leciał, bo opowiadała ciekawie i bardzo zabawnie. Później obiad i jakoś zleciało do 16. Część osób pojechała na wycieczkę do NYC, a ja z Agatą zostałyśmy i poszłyśmy na spacer do downtown i na River Walk w Tarrytown.









Środa to był zdecydowanie najdłuższy i najbardziej męczący dzień. Zajęcia były od 8 do 18 z przerwami 10-o minutowymi co godzinę i przerwą na obiad. Wszystkie dziewczyny były już bardzo zmęczone pod koniec więc po kolacji większość poszła spać a nasza polska ekipa na basen.






Czwartek zleciał bardzo szybko. Znowu pobudka o 6.30, śniadanie i wykłady do 15 z przerwą na obiad. Później pożegnania i stres przed odjazdem do rodzinki!!
Pojechałam z innymi au piarkami autobusem na stację kolejową do Stamford CT i stamtąd udałyśmy się pociągiem w stronę Waszyngtonu. Ja i kilka innych dziewczyn wysiadłyśmy na dworcu w Filadelfii. Odebrał mnie host a droga do domu (40min) minęła bardzo szybko i na luzie.


Jak tylko weszłam do domu od razu wiedziałam, że to dobrzy i ciepli ludzie. Nie miałam z niczym problemów, zero obaw i żadnego skrępowania, że mieszkam w obcym domu. Hości są świetni, a Z bezproblemowy.

Jak weszłam do swojego pokoju to zrobiło mi się baaardzo miło. Wszędzie wisiały zdjęcia z moją rodzinką i przyjaciółmi, a na łóżku i w łazience czekały prezenty :)

Pogadałam z nimi ponad godzinę, dałam prezenty i ok. 11 poszłam spać.

W sobotę pojechałam z hostami do NJ na urodziny taty mojej hostki gdzie poznałam całą jej rodzine i ich przyjaciół (trochę stresu jak na pierwsze 2 dni ale przeżyłam i było świetnie). Byliśmy na wyścigach konnych i pograliśmy trochę w minigolfa. W sobotni wieczór był typowy amerykański grill przy basenie (na najfajniejszym podwórku jakie kiedykolwiek widziałam). W niedzielę rano był marsz charytatywny w którym wzieliśmy wszyscy udział, a później pojechaliśmy do domu. Dzięki temu w pierwszy tydzień zaliczyłam już 3 stany!




Minęło już 3tyg i nie mam pojęcia kiedy to uciekło :P
To są zdecydowanie roczne wakacje! :)

Ania.




1 komentarz: